10 lat w ringu!
W październiku 2004 roku stoczyłem swoją pierwszą amatorską walkę na zasadach muay thai. W związku z tym pomyślałem, że napiszę parę słów o tym jak przez ten czas zmieniło się moje życie. Miałem wtedy niespełna 24 lata a od 4 lat trenowałem sporty walki, właściwie Kickboxing z low- kick’iem, który pojawił się wtedy w Polsce.
Organizowano tez pierwsze walki i turnieje Muay Thai. W związku z tym rywalizacja nie była jeszcze na tak wysokim poziomie. Wszyscy biorący udział w tego typu imprezach prezentowali podobny poziom a ja widziałem w tym swoja szansę. Nie szansę zostania Mistrzem Świata tylko szansę wygrania pierwszej w życiu walki. Ktoś kto przychodzi na salę po raz pierwszy po to by zostać wielkim Mistrzem nigdy nim nie zostanie. Trzeba mierzyć siły na zamiary i wyznaczać sobie powoli kolejne cele. Tak też było w moim przypadku. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak długa droga mnie czeka.
Po każdej walce jak najszybciej wracam na salę aby poprawiać błędy, pracować nad kondycją, wytrzymałością, techniką, siłą, dynamiką ..nadal jest przecież tyle do zrobienia. Niekończąca się opowieść. Ciągle uczę się czegoś, zaczynam rozumieć rzeczy, które wydawały się takie trudne. W myśl mojej życiowej maksymy „CHAMPIONS ARE MADE NOT BORN” idę dalej. Przecież Mistrz to nie człowiek, który ma jakiś pas tylko ktoś kto ciągle idzie do przodu mimo przeciwności losu. Mistrz, który uwierzył że nim jest natychmiast przestaje nim być. Widzałem kiedyś film w którym trener mówił, że mistrza poznaje się nie tylko po tym jak walczy ale jak wchodzi na sale, jak z niej wychodzi, jak zaczyna i kończy każdy trening, jak się odżywia, jak traktuje innych ludzi, jak traktuje innych zawodników. Myślę, że jest w tym wiele racji.
Przez te 10 lat wydarzyło się bardzo wiele, dostałem się do Kadry Narodowej, reprezentowałem nasz kraj, zdobywałem przeróżne medale, pasy, tytuły, grali mi hymn, walczyłem i wygrywałem na największych tajskich stadionach w Bangkoku, poznałem co to ludzka zawiść i zazdrość.Wygrywałem i czasami przegrywałem ale zawsze przy tym się czegoś o sobie i innych dowiadywałem. Czegoś czego nie dowiesz się z Facebooka ale tylko wtedy gdy stawiasz na szali swoje JA. Słyszałem tez często, że jestem już za stary, że nie mam do tego smykałki i że za późno zacząłem, niektórzy się śmiali a ja zawsze stawiałem na swoim.
Wszystko zaczęło się właśnie tam na zawodach Pierwszego Kroku w Krakowie. Nie potrzebuje żadnej innej motywacji, wystarczy że rzucę okiem na ten filmik z pierwszej walki, który teraz jest dla mnie formą żartu a wtedy był wielkim osiągnięciem. Wiem dzięki niemu jaką drogę przeszedłem, gdzie jestem i gdzie jeszcze mogę być.
To skłoniło mnie do tego wpisu i gdy tak sobie spokojnie pomyśle to słowa „Dzisiaj robię to czego inni nie chcą, jutro zrobię to czego inni nie będą wstanie” przestają być tylko pustym frazesem. Obejrzyjcie ten krótki film z mojej pierwszej walki i odpowiedzcie sobie na jedno proste pytanie..MOŻNA???:)